Wybrane aktualności
Projekt: Miłosierdzie
Dlaczego boimy się miłości?
Jak jeść w najlepszych restauracjach i nie zbankrutować?
Czy marzenia mają sens?
Mówi się, że są domeną niespełnionych artystów i dzieci. Kiedy dojrzewamy, przestajemy marzyć, wtedy raczej „wyznaczamy sobie cele”. To słuszny, zadaniowy kierunek. Warto wiedzieć czego się chce. Jednak bez marzeń nie byłoby „latających maszyn”, żarówki i wielu odkryć, które ułatwiają nam życie. Marzenia wydają się nierealne, infantylne, niepraktyczne, potrzebują też wiernego i konsekwentnego Marzyciela, który wbrew opinii innych, a nawet zdrowemu rozsądkowi, potrafi marzyć. Marzenia ukryte są przed całym światem, ale nawet jeśli nie umiemy już marzyć to marzenie mamy w genach.
Czy istnieją ludzie, którzy nie potrafią marzyć, są od tego wolni? Owszem tak, głównie jako pacjenci z kliniczną depresją oraz oświeceni praktyką medytacyjną. Warto dodać, że aktualnie, marzenia są demodè. Trendy jest bycie w „tu i teraz”. Kiedyś taki stan bez oczekiwań nazywano konformizmem – dziś na salonach króluje Eckart Tolle oraz buddyjska filozofia rezygnacji z pragnień i tęsknot na rzecz pełnej akceptacji stanu zastanego. Rysiek Riedel powiedział: „Bez marzeń człowiek nie żyje.” Więc jak to jest w końcu? Marzyć, czy nie marzyć? Czy to zdrowe, czy wręcz przeciwnie – ogłupiające i zniewalające? Czy jest możliwy jakiś kompromis pomiędzy oboma systemami? Czy można mieć marzenia przy jednoczesnym byciu przytomnym, świadomym? Nie wyzbywając się pragnień – godzić się na to, co przynosi los?
Pozwolę sobie przez chwilę być orędownikiem marzeń. Bo lubię marzyć, bo jest to czynność nader przyjemna, a i jak donosi historia ludzkości – mnóstwo dobrego może stąd wyniknąć, nie tylko w obszarze społecznym, ale też, a może przede wszystkim – w obszarze stricte indywidualnym, osobistym.
Co to jest marzenie?
Słownik Języka Polskiego PWN definiuje marzenie jako:
1. Powstający w wyobraźni ciąg obrazów i myśli odzwierciedlających pragnienia, często nierealne.
2. Przedmiot pragnień i dążeń.
3. Ciąg myśli i wyobrażeń powstających podczas snu.
Badania neurochemików pokazują, że te niepraktyczne marzenia są niezbędną bazą wyznaczającą kierunek dla naszego nieświadomego oprogramowania. Jeśli nie mamy marzeń – to miejsce zajmują nasze podprogowe przekonania, metaprogramy, które sterują naszymi preferencjami, światopoglądem, życiowymi wyborami, z wyborem partnera włącznie. Bez marzeń nasza nieświadoma jaźń opiera się wyłącznie na nabytych wzorcach. Nabytych od rodziców, środowiska, poprzez media i inne „autorytety”. Warto mieć jakąś alternatywę dla tych mataprogramów. Marzenia wydają się być dobrym rozwiązaniem.
Warto wiedzieć, że obsługa marzeń, to rzecz mocno indywidualna. Subtelne różnice decydują o tym, czy marzenia nam sprzyjają, są motorem zmian, przełomowych wydarzeń i wspaniałych osiągnięć, czy też mamy w nich podstępnego, cwanego usypiacza. W tym ostatnim przypadku, marzenia stanowią ucieczkę od rzeczywistości, środek znieczulający, który będzie osładzał trudne chwile, nie wnosząc do naszego życia żadnej zmiany. Takie marzenie jest wówczas jak opium, albo inny narkotyk – przynosi chwilową ulgę, zadowolenie, pozwala przetrwać trudniejszy czas, pogodzić się okolicznościami. W ten sposób, nierealne marzenie może nas trzymać w strefie tak zwanego komfortu, który z komfortem niewiele ma wspólnego. Za to ma wiele wspólnego z biernością, postawą pasywną, asekurnacką. Zażywamy marzenie jak pigułkę uśmierzającą ból życia. Bywa jednak i tak, że ta „tabletka” ratuje życie. Bez niej jakaś część nas umarłaby. Zawsze więc warto sprawdzić, czy wraz z uruchomionym marzeniem zażywamy czerwoną, czy niebieską pigułkę. Różnica jest diametralna, o czym wie każdy, kto obejrzał film „Matrix”, czyli chyba każdy.
Czytajcie więcej w artykule > Krótka instrukcja obsługi marzeń.